poniedziałek, 27 lutego 2017

Ciekawe miejsce w Bazylei - Dreilaendereck

Łabędzie po stronie francuskiej
Wczoraj,  ku mojej wielkiej  radości karmiłam łabędzie we Francji! Wyobraźcie sobie trójkąt styku trzech państw: Szwajcarii, Niemiec i Francji. Potrzebowałam zaledwie 15 minut, aby z Bazylei (Weil am Rhein Grenze), przez Niemcy (Friedlingen) dotrzeć mostem Dreilaenderbruecke do Francji. Naprawdę poczułam się EUROPEJKĄ. Niesamowicie ciekawa wycieczka. Sporo turystów i spacerowiczów przemierzało most, tak jak ja. Niektórzy poruszali się na rowerach lub deskorolkach.
Dzielnica portowa w Szwajcarii
Restauracja po stronie niemieckiej

 Dreilaenderbruecke na rzece Ren
Friedlingen - Niemcy
Drugą część pięknego popołudnia spędziłam na spacerze po porcie w Szwajcarii i na rozkoszowaniu się widokami w równie ciekawym miejscu nazwanym Dreilaendereck.

Dreilaendereck



POLECAM!

niedziela, 26 lutego 2017

Z ploteczek opiekunki

Moja podopieczna ( 91! lat ) jest niesamowitą osobą. Bardzo kulturalna, wykształcona, oczytana i zawsze elegancka. Dba o swoją higienę całkowicie samodzielnie. Porusza się o chodziku.
Każdy posiłek jest starannie przez nas przygotowywany i pięknie podawany. Z wyłączeniem śniadań, które szykuje moja podopieczna sama dla nas obu, żebym mogła dłużej pospać! Wtedy ja nakrywam tylko do stołu :)
Serweteczki, dzbanuszki do kawusi, filiżaneczki, talerzyki - to wszystko z porcelany oczywiście - najczęściej firmy Rosental. Sztućce, a jakże, srebrne oczywiście! Świeczki też są obowiązkowe jak się ściemni...
Czasami, po południu gra podopieczna pięknie (moim zdaniem) na fortepianie (ja go tylko wycieram z kurzu!). Choć sama twierdzi, że ma problemy z dłońmi i czasami z nogami, które nie nadążają, piękna muzyka rozbrzmiewa w całym domu. Bardzo lubi utwory Mozarta, ale zdarza się, że gra też inne. Tej umiejętności jej naprawdę zazdroszczę, ponieważ zawsze marzyłam, żeby nauczyć się grać na fortepianie. Rodzice kupili mi akordeon...Sięgał mi do kolan (:

Rozkoszuję się stałym rytmem dnia i możliwością spędzania czasu wolnego na swoich przyjemnościach. Czasu dla siebie mam naprawdę dużo (szwajcarskie przepisy mi go gwarantują!).
Nawet nie wiem, kiedy minął mi miesiąc pracy. Półmetek mam już za sobą! Dziś niedziela, więc zaraz po obiedzie jadę do Basel zwiedzać. Może wreszcie uda mi się dotrzeć do portu, jest pochmurno, ale nie pada. Dodatkowo miasto mocno opustoszało, w sobotę zaczęły się ferie i większość mieszkańców wyjechała na ferie.

W ogrodzie kwitną przebiśniegi

Krokusy

W domu też pachnie już wiosną

sobota, 25 lutego 2017

Ploteczki opiekunki - niedzielny spacerek Lange Erlen

W niedzielę 19 lutego była wspaniała, słoneczna pogoda. Poszłam więc, na bardzo długi spacer promenadą wzdłuż rzeki Wiese. Spacerowiczów było co niemiara, jak to w niedzielę.
Restauracja na szlaku



Co odważniejsi, siadali nawet na tej jeszcze mocno wilgotnej ziemi i tak jak widać na zdjęciu grali w karty, popijali napoje i dobrze się bawili. Ja natomiast odkryłam wiele "przejść", tzn ścieżek wiodących do Niemiec i bardzo mnie to bawiło, jak mogłam pójść ścieżką odrobinę w bok i znaleźć się w Niemczech. A potem, hyc i znowu w Szwajcarii :)


Podczas spaceru odkryłam ogromny park ze wspaniałą infrastrukturą dla wypoczywających na łonie natury.

Gdzieś z parku dochodziły dźwięki bardzo oryginalnej muzyki. Poszłam w tym kierunku. Okazało się, że park przemierzają liczne grupy muzyków (nie wolno nazywać ich orkiestrami, bo się obrażają!), którzy trenują do nadchodzącego święta Fastnach. Muzyka jest wspaniała, główne instrumenty to trąby, piszczałki, bębny, dzwoneczki itp. Zespoły składają się głównie ze starszych muzyków podtrzymujących tą wspaniałą tradycję, ale na szczęście nie brak też młodszego pokolenia. Czasami taki zespół tworzą, sami członkowie jednej lub dwóch rodzin...


wtorek, 21 lutego 2017

Praca opiekunki w Wielkiej Brytanii

Z myślą rozszerzenia swoich horyzontów oraz zwiększenia szansy otrzymania pracy w Szwajcarii zaczęłam interesować się pracą na wyspach...
Buszowałam przez kilka dni w Internecie. Zapoznawałam się z przeróżnymi opiniami na temat pracy w UK. Niektóre, a właściwie chyba większość, bardziej odstraszały niż zachęcały do podjęcia tam pracy w charakterze live-in carer. Choć mój angielski nie był tak dobry jak niemiecki, postanowiłam spróbować  własnych sił i przekonać się jakie warunki pracy i płacy oferuje pracodawca. Wybrałam dwie firmy i wysłałam CV. Jedna z firm odpowiedziała na drugi dzień, prosząc o więcej dokumentów i proponując rozmowę telefoniczną, a kolejną na Skype. Po krótkiej rozmowie telefonicznej uzgodniłam z przedstawicielką firmy datę rozmowy na Skype. Za kilka dni połączyłyśmy się i pani z kadr przemaglowała mnie dokładnie. Zadawała mnóstwo pytań z przygotowanego formularza. Na zakończenie wysłuchała moich pytań i udzieliła odpowiedzi, które ja skrzętnie notowałam. Uzgodniłyśmy, że prześle mailem informacje dotyczące kilkudniowego szkolenia i potwierdzenie propozycji płacy.
Na szkolenie, które miało trwać 5 -6 dni zarezerwowałam sobie termin w czerwcu 2016r. Po rozwiązaniu umowy o prace w Niemczech wystartowałam do Londynu (Luton). Ze stolicy miałam jeszcze kilka godzin na dojechanie do celu w hrabstwie Hampshire. Po kilku przesiadkach dotarłam do celu na kilka minut przed umówioną godziną. I to w strugach deszczu, jak to w UK. Na szczęście byłam przygotowana na taką aurę. W sali szkoleniowej zastałam grupę młodych kobiet, które wypełniały stosy dokumentów. Kobiety były w różnym wieku - najmłodsza ok. 30 lat (Słowaczka), najstarsza przed 60-tką (też jak ja była Polką). Dołączyłam do nich i z przerażeniem zaczęłam zapoznawać się ze stosami papierów...Przed 17.00 zawieziono nas na nocleg do małej, aczkolwiek pięknie położonej wsi.






Z biegiem szkolenia niektóre Panie zaczęły "odpadać", z różnych powodów. Niektóre same rezygnowały, a innym po prostu dziękował za współpracę pracodawca. I to nie zawsze w sposób kulturalny! Grupa zmniejszyła się do 5 osób (2 Polki,  Słowaczka, Bułgarka i Ukrainka z kartą stałego pobytu w PL). Bardzo się polubiłyśmy, zaczęłyśmy sobie wzajemnie pomagać i spędzać czas wolny razem. Za dużo by tego wolnego czasu nie było, gdyby nie współpraca. Materiał był tak obszerny na szkoleniu (od 9.00 do 17.00), że ledwo miałyśmy czas na szybki lunch. Na popołudnia i wieczory przyszły pracodawca zapewnił nam zajęcia w postaci 17 tematów do opracowania w ramach e-learningu. Naturalnie wszystko kończyło się testami! Okazało się też "w praniu", że kurs trwa nie 5, a 12 dni...! Ponieważ grupa była fajna, a wszystkie babeczki miały wyższe wykształcenie, to nie dawałyśmy sobie w kaszę dmuchać. Nawet pracodawca na szkoleniu podkreślił, że jeszcze takiej grupy nie było!
Dzięki współpracy przyśpieszyłyśmy "prace domowe" i udało nam się w jedną niedzielę wybrać razem na wycieczkę do Winchester. Było cudownie. Wszystkie zaopatrzone w aparaty fotograficzne pstrykałyśmy zdjęcia. Zafascynowane miastem, wróciłyśmy późnym wieczorem do naszego hotelu i na piwko z beczki.






 Nie mogę nie wspomnieć w tym miejscu, jak wyglądał nasz hotel. Bardzo stare zabudowania byłego gospodarstwa rolnego zostały przekształcone. W domu mieszkalnym znajdował się teraz Pub (cudowny zresztą!), gdzie mogłyśmy się stołować i próbować różnych piwek z beczki...A pokoje gościnne (dwuosobowe) znajdowały się w przystosowanej na te cele stajni (takiej dla koni). Pierwszego dnia po przyjeździe miałyśmy niezły ubaw :)
W czasie kursu miewałam wątpliwości (tak jak niektóre kobiety, które zrezygnowały same),  czy dotrwam do końca. Ale wspaniałe koleżanki podnosiły mnie na duchu i każdego kolejnego ranka dzielnie maszerowałam na zajęcia. Po zaliczeniu kursu i odebraniu (stosu!) dyplomów i certyfikatów zaproponowano każdej z nas pracę, ale na różnych warunkach. Choć ja dostałam, zdaniem koleżanek, najlepszą umowę o pracę, nie zdecydowałam się na jej podjęcie z przeróżnych przyczyn. Jeśli kogoś ten temat zainteresuje służę wyjaśnieniami...
Udałam się natomiast w odwiedziny do koleżanki do Ily, w Cambridgeshire.





czwartek, 16 lutego 2017

Opiekunka w Szwajcarii

Dlaczego wybrałam Szwajcarię na miejsce pracy? Odpowiedź jest właściwie bardzo prosta. Jednak droga do celu wymagała trochę cierpliwości i wysiłku.
Szczerze, dlaczego Szwajcaria?  MAM KREDYCIK WE FRANKACH  i to całkiem spory! Kto z Was ma jakiś kredyt w walucie obcej, doskonale zna ten problem! Nawet nasz prezydent go zna, a jakże! Miał nawet dobre chęci pomóc Frankowiczom...
Ponieważ jestem trochę przewidująca, pomyślałam, że najprościej będzie zarabiać w walucie, w której wzięłam kredyt. Tak powstał pomysł, ale na jego realizację musiałam zapracować. Jednym z warunków (z jakimi ja się spotkałam) szukając pracy opiekunki osób starszych w Szwajcarii, była oczywiście dobra znajomość języka niemieckiego, francuskiego, bądź włoskiego oraz referencje i co najmniej dwuletni staż pracy za granicą. Przeszłam więc kilkudniowe szkolenie w kraju, uzyskałam dyplom i wyjechałam do Niemiec. Jak już pisałam wcześniej, przepracowałam w Niemczech 2 lata, które bardzo miło wspominam. Do dzisiaj koresponduję z niektórymi członkami rodzin podopiecznych. Jedna z zaprzyjaźnionych Niemek poleciła mi kiedyś do zwiedzania Muzeum Narodowe Historii Naturalnej w  Karlsruhe. Poniżej kilka fotek sztuki współczesnej:





To nie moje pranie! To wystawa sztuki współczesnej - dzieło z metalu...

Muzeum warte polecenia. Wystawa podzielona na różne okresy historyczne, łącznie ze sztuką współczesną j.w. :)

Wracając do tematu uzyskania pracy w Szwajcarii dodam, że aby zwiększyć swoje szanse na otrzymanie tu pracy, postanowiłam spróbować jeszcze moich sił w Anglii. W kolejnym poście kilka słów na temat pracy w Wielkiej Brytanii.

wtorek, 14 lutego 2017

Praca w Niemczech - część II

Po jednym zleceniu wyjazdu do pracy, który zorganizowała firma zatrudniająca pracowników przez Internet (bez konieczności osobistego stawienia się w biurze pracodawcy) postanowiłam zmienić pracodawcę. Poszukałam w Internecie bardziej odpowiedzialnego, moim zdaniem, pracodawcy. Trafiłam do dość dużej firmy, która między innymi dowoziła i odbierała swoich pracowników małymi busami do i z miejsca docelowego. Bardzo wygodny i polecany transport dla osób, które mają obawy przed samotnym podróżowaniem, zwłaszcza zagranicą. W czasie podróży poznaje się innych pracowników, jest też dużo czasu na wymianę informacji oraz ploteczek.
Dla tej firmy pracowałam ponad rok. Pierwsze zlecenie dostałam do Badenii Wirtembergii, rejencji Karlsruhe w powiecie Rastatt. Wieś o pięknej, przedwojenej architekturze była położona w dolinie, otoczona niewysokimi górami, ze wspaniałymi trasami turystycznymi i rowerowymi.
Michelbach

Okolice Michelbach

Centrum Michelbach



 Każdą wolną chwilę spędzałam na wędrówkach oraz na zwiedzaniu okolicznych miejscowości.
Gdy czułam się samotna i chciałam pogadać w ojczystym języku, zwracałam się do nowo poznanych przyjaciół, którzy zawsze chętnie mnie wysłuchiwali i wspierali. Co prawda niewiele mówili i raczej odpowiadali monosylabami w postaci: Meee, Beee, ale zawsze to lepsze niż brak jakiejkolwiek reakcji.




Niekiedy odwracali się nieelegancko do mnie plecami, aby zaznaczyć wyższość swojej rasy nad moją, ale i to byłam im w stanie wybaczyć. Przecież często jedli mi z reki, tak jak mój ukochany pies rasy Hovawart, za którym ogromnie tęskniłam. Choć go zupełnie nie przypominali, to można było jednak i w ich oczach dojrzeć iskierkę życzliwości.





U podopiecznej miałam do dyspozycji samochód na zakupy i rower na wycieczki. Podopieczna, choć wymagająca, okazałą się bardzo miłą panią. Często grałyśmy w grę przypominającą Remibrydża, ale zamiast kart używałyśmy kostek podobnych do domina. 88 letnia podopieczna często mnie ogrywała! Odwiedzała nas czasami jej przyjaciółka, która chętnie z nami grała. Wtedy gra była dużo ciekawsza. Wstyd się przyznać, ale zdarzało się, że obie dawały mi łupnia! Jakaś zmowa starszych Pań!
Ponieważ nasze stosunki układały się bardzo dobrze, a jej cała rodzina była przemiła, przyjeżdżałam do nich trzykrotnie. Niestety podopieczna zmarła.
Podczas tych pobytów miałam możliwość zwiedzić  Rastatt z zamkiem i  pałacem Favorite, Karlsruhe + pałac,  Baden-Baden, oraz wiele innych ciekawych miejsc, których nazw niestety już nie pamiętam...
Baden - Baden

Baden - Baden

Baden - Baden

Wjazd kolejką linową na szczyt Merkur


Zamek w Karlsruhe

Restauracja na górze Merkur
Wieża widokowa na górze Merkur
Pałac Favorite tzw. Porcelanowy ( Rastatt )

Baden - Baden starożytne termy Caracalla